Liczna frekwencja, grad goli i trzecia wygrana z rzędu. Wczoraj futsaliści BSF ABJ Powiat Bochnia nie dali urwać sobie punktów w starciu z ostatnim zespołem w tabeli. Bochnianie pokonali Sośnicę Gliwice 7:3 i umocnili pozycje w TOP 8.
To, że nie będzie to nudny wieczór, kibice wiedzieli już po dziewiętnastu sekundach. Bo zanim wszyscy zdążyli dotrzeć na halę widowiskowo – sportową, BSF już prowadził. Błąd popełnił bramkarz przyjezdnych, który przy wybiciu nabił pressującego na niego Minor Cabalcetę, a piłka, odbita od napastnika, wpadła do siatki. Goście gol ten jednak nie złamał i w pięć minut później doprowadzili do remisu. Michał Tkacz ograł Adama Wędzonego i po zrobieniu sobie czystej pozycji pokonał Krystiana Jaszczyńskiego. Chwilę potem odpowiedzieli gospodarze. W 10.minucie Wędzony z rzutu rożnego posłał futsalówkę , a ta, niefortunnie odbita przez Stanisława Krawca, znalazła się w bramce. Sośnica jednak ponownie zdołała wyrównać. Paweł Barański przejął piłkę na własnej połowie, samodzielnie wyprowadził kontratak i celnym strzałem pod poprzeczkę po raz drugi zmusił golkipera do kapitulacji. BSF naciskał, chcąc powrócić na prowadzenie, co udało się przed przerwą. W 17.minucie po faulu na Cabalcecie arbiter podyktował rzut karny. Wykonawcą był Pedro Pereira, który skutecznym uderzeniem wpisał się na listę strzelców. Do szatni miejscowi schodzili ostatecznie z dwubramkową przewagą – na pięćdziesiąt sekund do syreny pozycje na szóstym metrze wywalczył Cabalceta, stanął oko w oko z golkiperem i skompletował dublet.
W drugiej odsłonie nasz zespół kreował sobie świetne okazję, których jednak nie potrafił wykorzystać. Z nieskuteczności skorzystali gliwiczanie, którzy w 29.minucie złapali kontakt, za sprawą gola Konrada Podobińskiego. Zrobiło się trochę niepewnie, ale na krótko, bo jak się okazało, był to ostatni strzelecki popis przyjezdnych. Do końca strzelali już tylko bochnianie. W 33.minucie Cabalceta wyłożył piłkę Pereirze, który z bliska pewnie trafił do bramki. Minutę później z futsalówką do środka zszedł Sebastian Leszczak i, korzystając z wolnego miejsca, umieścił ją w okienku. Wynik ustalił Wojciech Przybył, który na minutę przed końcem bombą z woleja przymierzył pod poprzeczkę.