To był udany powrót na własnym parkiet po dłuższym czasie grania na wyjazdach… BSF Bochnia w zaległym spotkaniu 11.kolejki FOGO Futsal Ekstraklasy ograł Jagiellonię Białystok aż 8:2. Świetny występ zaliczył Minor Cabalceta, który w tym meczu bramkowy dorobek powiększył aż o cztery trafienia.
Od początku to bochnianie przejęli inicjatywę. Choć od czasu do czasu rywal nękał ich kontrami, w powietrzu czuć było, że gospodarze zaraz rozwiążą worek z bramkami. Stało się to w ósmej minucie. Po kontrze i szybkiej wymianie podań piłka trafiła pod nogi Cabalcety, który z najbliższej odległości wpakował ją do siatki. W tym momencie nasz kostarykański golleador uruchomił swój snajperski zmysł i w kolejnych minutach stał się koszmarem białostoczan. Minutę później niepilnowany znalazł się z futsalówką w polu karnym i z 4. Metra zmusił golkipera do kapitulacji. Z kolei w trzynastej minucie, po wygraniu w pojedynku z obrońcą, ponownie otrzymał podanie do pustej bramki, a trafiając, skompletował hat – tricka.
Bocheńska publiczność na kolejne gole poczekać musiała do końcówki pierwszej połowy, kiedy to do głosu doszli także inni zawodnicy naszej drużyny. W osiemnastej minucie po kontrze Kamil Surmiak wpakował piłkę do opuszczonej przez wycofanego bramkarza bramki, a chwilę potem, po asyście Cabalcety, na listę strzelców wpisał się Pedro Pereira. Do przerwy więc BSF prowadził 5:0.
W drugiej połowie gospodarze spuścili nieco z tonu, co jednak nie oznaczało końca strzeleckich popisów. W dwudziestej czwartej minucie Cabalceta główką dobił uderzenie Surmiaka i po raz czwarty wbił futsalówkę do siatki. Lekkie spuszczenie z gazu przez miejscowych starała wykorzystać się Jagiellonia, do końca walcząc o jak najmniejszy wymiar kary. Jej futsalistom dwukrotnie przed syreną udało się pokonać bocheńskiego golkipera. W dwudziestej dziewiątej minucie, korzystając z zamieszania wśród obrońców, gola strzelił Jacek Stefanowicz, a trzy minuty później pięknym strzałem pajęczynę z okienka zdjął Piotr Skiepko. To było jednak wszystko, na co gości było tego wieczora stać.
W międzyczasie ekipa z Bochni kontrolowała grę i zaaplikowała rywalom jeszcze dwa trafienia. W trzydziestej minucie z ostrego kąta pięknie pod spojenie pomierzył Sebastian Leszczak. Nasz kapitan mógł zebrać mecz skończyć z dubletem, ale niestety – z przedłużonego rzutu karnego nie zdołał pokonać bramkarza. Na kilka sekund przed końcem miejscowi ustalili wynik. Po przechwycie Wojtek Doroszkiewicz zagrał do drugiego Wojtka, Przybyła, który trafił na 8:2.