Nie był to zbyt udany sobotni wieczór na hali widowiskowo – sportowej… BSF Bochnia, borykając się z ogromnymi problemami kadrowymi, uległ w meczu ósmej kolejki FOGO Futsal Ekstraklasy GI Malepszemu Arth Soft Leszno. Bochnianie, choć dzielnie mierzyli się z absencjami, przegrali 3:7.
Siedmiu zawodników do gry z polu i dwóch bramkarzy. Nieobecności pauzującego za kartki kapitana, Sebastiana Leszczaka oraz kontuzjowanego Kamila Surmiaka. Sytuacja kadrowa bochnian była nie do pozazdroszczenia. Fakt osłabionego rywala chciał wykorzystać czwarty zespół Ekstraklasy, Leszno, który od początku dążył do wyznaczonego przez siebie celu…
Nim wszyscy zdołali wygodnie zasiąść na krzesełkach hali przy ul. Poniatowskiego, goście prowadzili. W drugiej minucie, po przewinieniu i rzucie wolnym, futsalówkę do siatki skierował Rajmund Siecla. Sześć minut później dograł on do wbiegającego w Daniego Dellego, a ten wcisnął piłkę do bramki. Zaraz potem było już 3:0 – uderzenie z dystansu rykoszetem odbiło się od Kacpra Konopackiego i minęło zdezorientowanego Kevina Kollara.
Bochnianie, którym od początku wiatr w oczy wiał niczym wichura, próbowali powrócić do gry. W piętnastej minucie po podaniu z bliskiego rzutu wolnego Minor Cabalceta z całej siły celnie kropnął sprzed szóstego metra, nie dając szans bramkarzowi. Radość gospodarzy nie trwała jednak zbyt długo – kilkadziesiąt sekund później lesznianie rozmontowali obronę w kontrataku, który skutecznie wykończył Jakub Kąkol. Mimo utraty czwartego gola trafienie Cabalcety ożywiła BSF, który pomału wchodził na odpowiednie tory. Na dwie minuty przed syreną, po znów sprytnie rozegranym rzucie wolnym, Adam Wędzony świetnie odnalazł się w polu karnym i trafił do siatki. Przed przerwą bochnianie byli o włos od złapania kontaktu. Pedro Pereira potężnie uderzył z kilkunastu metrów, ale zmierzająca w okolice okienka piłka obiła tylko spojenie. Ostatecznie do szatni zawodnicy Antuna Bacicia schodzili z dwoma golami straty, jednakże obiecująca końcówka pierwszej odsłony dawała nadzieje na drugą. Niestety, czas pokazał, że okazały się one płonne…
Osłabiony BSF w drugich dwudziestu minutach rzucił wszystko na jedną kartę. Gospodarze wycofali golkipera i ruszyli do odrabiania strat. Niestety, z minuty na minutę trudy spotkania coraz mocniej dawały się ekipie z Bochni we znaki i choć serca do walki nie brakowało, to próby odwrócenia karty spalały na panewce. Leszno zaś skutecznie się broniło i zabójczymi kontrami punktowało bochnian. W dwudziestej ósmej minucie Konopacki skompletował dublet, później jego wyczyn powtórzył Siecla. Na listę strzelców wpisał się również Jose Luis Tangarife. Przy wyniku 2:7 ciężko było myśleć o pozytywnym wyniku, ale mimo tego gospodarze do końca nie składali broni. Na cztery minuty przed końcem do bramki zdołał trafić Cabalceta, którego gol okazał się ostatnim w tym meczu. Ostatecznie komplet punktów pojechał więc do Wielkopolski.