Ryszard Łącki, prezes Riko-meble: Nie ma zawahania - wchodzę drugi raz

2 lata temu | 27.10.2022, 21:34
Ryszard Łącki, prezes Riko-meble: Nie ma zawahania - wchodzę drugi raz

Jak sięga pan pamięcią, to kiedy był pana pierwszy mecz w futsalu?

- O ile mnie pamięćnie myli, to było w okolicach 2017 roku, 5 lat temu. Synowie kolegów zaprowadzili mnie na trybuny. Od tego momentu zacząłem się z dnia na dzień coraz bardziej interesować futsalem.

Dlaczego ten mecz, 5 lat temu, pana zainteresował? Pamięta pan co to był za mecz?

- Przeciwnik był sprawą drugorzędną, dużo czasu minęło, ale nie o to chodziło. W oczach tych młodych zawodników na boisku dało się dostrzec błysk, pasję, zaangażowanie. Bardzo mi to zaimponowała chęć do rozwijania się tych młodych zawodników.

Czy właśnie to sprawiło, że chciał pan zostać częścią klubu?

- Chciałem pomóc młodzieży, która powinna mieć inne pasje, niż tylko najbliższy metr przed biurkiem. Krótko mówiąc – chciałem, żeby odeszli od komputerów. Dlatego zdecydowałem się wspierać klub, aby rozwijała się najpierw sekcja młodzieżowa, a z biegiem lat cały futsal w Bochni.

Co było najpierw – pasja do futsalu, czy chęć bycia częścią klubu? Czy poproszono pana o wsparcie i potem to przerodziło się w pasję?

- Wszystko się zbiegło w jednym momencie. Bardzo podoba mi się zaangażowanie w klub obecnego zarządu, a to przekłada się na zaangażowanie zawodników.

To „zaangażowanie zarządu”, o którym pan wspomina, zadecydowało o wsparciu klubu?

- Prezes Rafał Czaja to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Wiedziałem, że mogę im zaufać. Miało to również wpływ na moją decyzję.

Dużo lepiej niż ja zna pan branże meblarską – słyszał pan kiedyś, żeby inne firmy ze środowiska sponsorowały futsal? Czuję Pan, że jest wyjątkiem? A może chciałbym pan wskazać kolegom drogę, jaką mają podążać?

- Rzeczywiście nie słyszałem, żeby ktoś z branży angażował się w którąś dyscyplinę, jednak „wyjątek” to nie to słowo. Nie chciałbym, aby nazywano mnie wyjątkowym. Każdy sport ma coś w sobie, emocje sportowe to wspaniałe uczucie. Mogę zdradzić, że w kuluarach prowadzi sięrozmowy z różnymi klubami. Rozmawiam również z osobami z branży. Ale na więcej szczegółów trzeba poczekać.

Ogląda pan mecze? Czy jako sponsor przeżywa pan mecze inaczej? Zmienia to optykę na mecz?

- Oczywiście, że zmienia optykę. Podnosi zaangażowanie, a w końcu Futsal Ekstraklasa to już najwyższy poziom. Kiedy tylko mam czas jestem obecny na trybunach.

Sam pan gra w Futsal?

- Gram, ale amatorsko. Żadna profesjonalna liga, wieczorami umawiamy się ze znajomymi, „żeby się poruszać”.

Czy teraz miałby pan drugi raz wejść we współpracę z klubem – odpowiada pan ‘tak’ bez zastanowienia czy nie?

- Nie ma zawahania – jasno odpowiadam, że wchodzę w drugi raz. Czasy, jakie nastały, nie są najłatwiejsze. Zdaję sobie sprawę, że koszty w niższych ligach są mniejsze, ale jak już wspominałem wcześniej – to jest Futsal Ekstraklasa. Nie mogę w takiej sytuacji zostawić klubu, to do mnie nie podobne. Nie na tym poziomie. Za wszystko trzeba obecnie płacić – mecze wyjazdowe, ubezpieczenie, wypłaty. Wiem, jaki to pochłania budżet. Jednak to zaangażowanie, które widzę na boisku nie pozwala mi opuścić klubu. 

Udostępnij
 
8750088