Czwarte zwycięstwo z rzędu, piąte w tym sezonie i szósty mecz bez porażki. Wyniki mówią same za siebie. BSF ABJ Powiat Bochnia jako beniaminek Futsal Ekstraklasy krótko mówiąc – zachwyca.
Do meczu z AZS UŚ Katowice przystępowaliśmy ze świetną historią. W poprzednim sezonie na poziomie 1. ligi mierzyliśmy się z nimi dwukrotnie i dwa razy wychodziliśmy zwycięsko. Była to jedyna drużyna, która nie strzeliła nam ani jednego gola w tamtym sezonie. W obecnym sezonie to było pierwsze starcie i po pierwszej połowie również mogliśmy sądzić, że podtrzymamy tę passę bez straconych bramek w starciach z ekipą z Katowic. Wynik w pierwszych minutach już otworzył Milinton Tijerino, który po indywidualnej akcji lewą stroną boiska świetnie zagrał do Wojciecha Przybyła. Ten piętką skierował piłkę w stronę bramki, która odbiła się jeszcze od słupka, ale Tijerino nie pozwolił defensywie Katowic oddalić zagrożenia i dobił ją do pustej siatki. Jeszcze w 14. minucie było 1:0 dla BSFu i mało co wskazywało, że worek z bramkami rozwiąże się w pierwszej połowie. Wręcz przeciwnie. AZS miał wiele okazji do wyrównania a nawet wyjścia na prowadzenie, jednak świetnie między słupkami spisywał się Kevin Kollar. To jego interwencje, po raz kolejny, uratowały nas przed stratą gola w pierwszej odsłonie meczu. A już chwilę później kontratak Bochni wykorzystał Minor Cabalceta, który zabrał się z futbolówką jeszcze na własnej połowie i do końca już jej nie oddał, tylko umieścił ją w siatce i podwyższył prowadzenie bochnian. W końcówce pierwszej części, kiedy już powoli zawodnicy obu drużyn myśleli o zejściu do szatni na przerwę katowiczanie popełnili fatalny błąd w szeregach obronnych i oddali nam jednego gola. I kiedy już naprawdę myśleli, że to czas na przerwę, na 11 sekund przed końcem strzałem lobem zaskoczył wszystkich Piotr Matras. Nasz kapitan był bezlitosny dla golkipera gości. Najpierw zamarkował podanie, a potem zza pola karnego lobem skierował piłkę do bramki. 0:4 do przerwy. Mimo że w drugiej połowie spotkania od początku oglądaliśmy akcje pod jednym i drugim polem karnym, to na bramkę musieliśmy czekać dopiero na 30. minutę. Sędziowie podjęli decyzję, że Arkadiusz Budzyn zagrywał ręką w polu karnym i podyktowali rzut karny dla katowiczan, którzy bardzo pewnie go wykorzystali. Bochnianie jednak nie mogli pozostać obojętni na stratę bramki. Dwie minuty później doskonale wykonany rzut rożny i Cabalceta po raz drugi w tym spotkaniu umieścił piłkę w siatce. Następne dwa gole – jeden po naszej stronie, drugi po stronie Katowiczan – to sporo przypadku, niemniej na tablicy już był wynik 2:6. Nie oznaczało to jednak, że zakończono zdobywanie bramek w tym meczu. Na kilkanaście sekund przed końcowym gwizdkiem AZS odzyskał piłkę na naszej połowie, dobrze rozegrał akcję i zakończyli ją celnym strzałem, pokonując Kevina Kollara. Tym samym był to ostatni akcent w tym meczu i chwilę później BSF mógł cieszyć z 4. zwycięstwa z rzędu. Świetna seria niech trwa jak najdłużej!