BSF Bochnia stoczył wczoraj niełatwą potyczkę o ćwierćfinał Pucharu Polski. Zespół Antuna Bacicia w ciężkim boju zmierzył się z dobrze dysponowaną, pierwszoligową FC SIlesiaBox Siemianowice Śląskie. Ku radości bochnian spotkanie zakończyło się happy endem – nasz zespół wygrał 2:1 i przeszedł do kolejnego etapu rozgrywek.
Atomowy start gospodarzy
Mecz rozpoczął się od błyskawicznego „gonga” dla zaskoczonych przyjezdnych, którzy pierwszą bramkę otrzymali po zaledwie… 8 sekundach. Zaraz po wznowieniu gry z akcją wyszedł Daniel Wojtyna, który ze skrzydła strzelił z woleja. Piłka odbiła się od jednego z obrońców i wyszła na przedpole, ale zanim ten zdołał zorientować się w sytuacji, napastnik dopadł do futsalówki i dobił swoje uderzenie. To dało gościom sygnał, że niżej notowani gospodarze tego dnia łatwo skóry nie sprzedadzą. Zwłaszcza, że przez kolejne minuty stworzyli naprawdę trudne warunki do gry. Skutecznie trzymali się w defensywie i od czasu do czasu wyprowadzali groźne kontrataki. Naszej drużynie szło z kolei bardzo topornie. Potrzebny był impuls, który pobudzi bochnian w dalszej rywalizacji…
Jak trwoga, to… Kevin Kollar
W 8.minucie, wobec niemocy swoich kolegów w ataku, sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Kevin Kollar. Nasz bramkarz przejął piłkę we własnym polu karnym, zerknął na opuszczoną przez swojego odpowiednika po drugiej stronie barykady bramkę i bez zawahania kopnął w jej kierunku. Futsalówka spadła za kołnierz golkipera miejscowych i zatrzepotała w siatce, a na tablicy wyników ponownie nastał remis.
Utrzymywał się on do 17.minuty, kiedy to BSF objął prowadzenie. Po podaniu Pedro Pereriy z autu w sytuacji przed polem karnym znalazł się Minor Cabalceta, który z pierwszej piłki strzelił między nogami bramkarza. Do przerwy rezultat ten nie uległ zmianie. W korzystniejszym położeniu był więc BSF, który musiał jednak wystrzegać się walecznego przeciwnika.
Po mękach do celu
Druga odsłona spotkania była niezwykle zacięta. Siemianowiczanie mieli ogromną ochotę na sprawienie niespodzianki i wyeliminowanie drugiego ekstraklasowca w tej edycji Pucharu Polski, toteż łatwo nie oddawali żadnego centymetra parkietu. Wynik wisiał na włosku, a jego losy niepewne były do ostatnich chwil. Dopiero, kiedy Kolar na dwie sekundy przed syreną chwycił piłkę po groźnym strzale, wiadomo było, że to Bochnia okaże się górą.
Nasz zespół wygrał 2:1 i awansował do najlepszych ośmiu drużyn pucharu. To już jest historyczny dla nas wyczyn – teraz pozostaje jedynie walka o marzenia…