Wczoraj nasz osłabiony kadrowo zespół niemal do samego końca trzymał swoich sympatyków w napięciu. Ostatnia w tabeli, ale mimo to waleczna Sośnica Gliwice postawiła się bowiem na własnym parkiecie faworyzowanym bochnianom, psując im sporej ilości krwi. BSF, walcząc ponadto bez trzech kluczowych zawodników, nie pozwolił sobie jednak na utratę punktów i, zwyciężywszy 5:4, wywiózł z Górnego Śląska pełną pulę.
O tym, że gliwiczanie broni od początku składać zamiaru nie mają, dali znać już po sześciu minutach. Przechwyciwszy piłkę w środkowej strefie zdobyli w kontrataku przewagę, którą celnym strzałem zza 9.metra wykorzystał Stanisław Krawiec. Przyjezdni z Małopolski zdołali jednak odpowiedzieć na cios i do końca pierwszej połowy opanowali sytuacje. W 13.minucie przed polem karnym, w swoim stylu, miejsce znalazł sobie Minor Cabalceta i uderzeniem z pół obrotu doprowadził do wyrównania. Zaraz potem BSF był na prowadzeniu , kiedy to rzut wolny celnie dobił Wojciech Przybył. Tuż przed zejściem do szatni z kolei arbiter podyktował rzut karny na korzyść bochnian, który z zimną krwią na gola zamienił Cabalceta.
W drugiej odsłonie widzowie na emocje w dalszym ciągu narzekać nie mogli narzekać. Gospodarze postawili wszystko na jedną kartę i agresywniej wyszli na podmęczonego z powodu krótkiej ławki rywala, a efektem tego był rychle strzelony gol kontaktowy. W 24.minucie Sośnica rozmontowała obronę przeciwnika – zagraną z lewej piłkę momentalnie na prawą odegrał Krawiec, skąd niepilnowany przez nikogo Dawid Kaczmarczyk pomierzył prosto pod poprzeczkę. Rozjuszyło to futsalistów z Bochni, którzy w dalszych minutach odzyskali przewagę. Cabalceta odebrał piłkę na skrzydle i zagrał do Wojciecha Doroszkiewicza, który z bliska skierował ją do siatki. Niedługo potem Kostarykańczyk świętował hat-tricka – w 32.minucie wywalczył sobie pozycję w polu karnym i po raz trzeci tego wieczoru wpisał się na listę strzelców. Wynik 5:2 zdawał się niemal zamykać kwestię losów meczu, ale nic bardziej mylnego. Sośnica bowiem zamierzała jeszcze nieco uprzykrzyć rywalom życie…
Zaraz po trafieniu Minora Michał Hyży po wrzutce z rzutu rożnego kropnął z woleja i umieścił futsalówkę, a nim skończył on cieszyć się z gola, w fenomenalnym rajdem wyszedł Sebastian Górka. Zawodnik ten, do spóły z Sowulą, przebojem wdarł się w obronne szyki bochnian i sprzed 6.metra doprowadził do kontaktu. Szybki powrót do rywalizacji dodał gliwiczanom skrzydeł. Z nadzieją na niespodziewane i jakże podbudowujące na duchu zwycięstwo, rzucili się do wściekłych ataków. Raz po raz niepokoili między słupkami Kollara, który pracy miał równie sporo, co w spotkaniach przeciwko hegemonom Futsal Ekstraklasy. Słowak jednak stanął na wysokości zadania i do końcowej syreny gola wpuścić sobie już nie dał…
Po porażce z Legią bocheński zespół powrócił na zwycięską ścieżkę, zwyciężając w Gliwicach 5:4. Tym samym w lepszych humorach uda się on na reprezentacyjną przerwę. Bochnianie do gry powrócą 20.kwietnia, w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego goszcząc w Przemyślu. Obecnie podopieczni Antuna Bacicia plasują się na 6.pozycji, ze stratą jednego punktu do Dremana Opole i dwóch do Leszna, a więc, żeby myśleć o lepszym rozstawieniu, muszą pokonać Eurobus oraz liczyć na potknięcia bezpośrednich konkurentów.