Z Widzewem nie ma nudy...

1 rok temu | 01.10.2023, 16:50
Z Widzewem nie ma nudy...

Comeback, bramki, piękne akcje, dramaturgia i napięcie do ostatniej syreny… Sobotni wieczór na widowiskowej posłużyć mógł jako scenariusz niezłego hollywoodzkiego film. W meczu 4. Kolejki FOGO Futsal Ekstraklasa BSF ABJ Powiat Bochnia, choć przegrywał już dwiema bramkami, zremisował na własnym obiekcie z Widzewem Łódź 3:3. A przy odrobinie szczęścia mógł go nawet wygrać.

Spotkanie oba zespoły rozpoczęły spokojnie, nie od nawałnicy, a delikatnej mżawki. Jedna i druga strona trzymała się swoich planów taktycznych, nie podejmując zbyt dużego ryzyka. Nie oznacza to jednak, że od czasu do czasu nie formacje starały kąsać się nawzajem. A w tej sztuce skuteczniejsi byli Łodzianie. W 8 minucie po szybkiej i zabójczej akcji Willi May z prostego podbicia posłał piłkę obok interweniującego Krystian Jaszczyńskiego, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie. Dwie minuty później Widzew ponownie rozmontował bocheńską defensywę. Po błędzie przy wyprowadzeniu futsalówki i zagraniu z lewej strony Jefferson Ortiz dostał piłkę w okolicach siódmego metra. Kolumbijczyk, który już w barwach FC Toruń doskonale czuł się na bocheńskim parkiecie, sprawił, że na tablicy wyników było 0:2. Mecz jak na razie nie układał się po myśli gospodarzy, którzy jednak nie zwiesili głów. W 12 minucie po świetnie rozegranej akcji Sebastian Leszczak idealnie wyłożył Cabalcecie piłkę. Kostarykańczyk, stojąc metr od pustej bramki, nie mógł zrobić nic innego, jak umieścić futsalówkę w siatce, dając tym samym kontakt. Mimo prób, wynik do przerwy nie uległ zmianie i to goście do szatni schodzili z zapasem jednego gola.

Zaraz po wznowieniu gry Widzewowi udało się powiększyć przewagę. „Widzewiacy” zaskoczyli przeciwnika przy rzucie rożnym – wrzutka, wstrzelenie z woleja i  instynkt Daniela Krawczyka sprawiły, że goście fetowali trzeciego gola. Cios na starcie drugiej odsłony znacznie pogorszył sytuację BSF. Zdawało się, że gospodarzom ciężko będzie otrząsnąć się po ciosie z początkiem połowy, ale podopieczni Antuna Bacicia nie składali broni. Na parkiecie iskrzyło, w zaciętej walce nie raz dochodziło do starć czy przepychanek. W kwestiach piłkarskich jednak z minuty na minutę BSF spychał rywali do coraz głębszej defensywy. Gracze z solnego grodu napierali, tworzyli sytuacje, lecz futsalówka raz po raz nie chciała sięgnąć celu. Nie można też zapomnieć o Widzewie, który również kilkukrotnie bliski był podwyższenia prowadzenia. Po próbach los w końcu uśmiechnął się w stronę miejscowych. W 36 minucie, po długiej wymianie podań, Kamil Surmiak wziął sprawy swoje ręce i mocnym strzałem po długim rogu trafił do siatki. Gol ten dodał bochnianom skrzydeł, którzy, niesieni dopingiem trybun, podkręcili tempo, ale było naprawdę blisko, by euforia szybko opadła. Bo gdyby nie obramowanie bocheńskiej, łodzianie mogli po raz czwarty świętować trafienie… Szczęście uchroniło jednak bochnian, którzy zaraz potem doprowadzili do wyrównania. W 38 minucie po zamknięciu rywala w futsalowym „zamku” Pedro Pereira zdecydował się na strzał. Brazylijczyk przygotował sobie pozycję, kropnął z 7. metra i… trafił. Znów był remis, a spotkanie rozpoczynało się niejako od początku. Chwilę później mający już pięć przewinień goście sfaulowali po raz kolejny. Arbiter podyktował rzut karny przedłużony i gospodarze stanęli przed szansą objęcia prowadzenia. Do piłki podszedł Pereira, wziął rozbieg, przymierzył… ale przegrał pojedynek z bramkarzem. Bochnianie nie wykorzystali szansy na przechylenie szali na swoją korzyść i choć do końca napierali, nie wskórali już nic. Ostatecznie, po pasjonującym widowisku, obie formacje podzieliły się punktami.

BSF ABJ Powiat Bochnia – Widzew Łódź 3:3 (1:2)

Bramki: 13’ Minor Cabelceta, 36’ Kamil Surmiak, 38’ Pedro Pereira – 8’ Willy May, 10’ Jefferson Ortiz, 22’ Daniel Krawczyk

 

Udostępnij
 
10587632