Porażka z Red Dragons Pniewy na szczęście nie okazała zalążkiem długofalowego kryzysu naszej drużyny. BSF w ubiegłą sobotę pokonał Jagiellonię Białystok 5:2, odkuwając się po zeszłoweekendowym niepowodzeniu. Białostoczanie co prawda tanio skóry w decydującym o swoich losach meczu nie sprzedali, nie udało im się jednak zatrzymać bocheńskiego zespołu.
Spotkanie rozpoczęło się pomyślniej dla przyjezdnych Bochni. Już w 5.minucie Sebiastian Leszczak w swoim stylu, oszukawszy obrońcę, zszedł z piłką do środka i po rykoszecie umieścił ja w siatce. Cztery minuty później po zagraniu Pedro Pereiry ze skrzydła futsalówka niefortunnie odbiła się od Jakuba Kozłowskiego, który w efekcie zaliczył trafienie samobójcze. Początek nie zniechęcił jednak bijących się o pozostanie w Ekstraklasie białostoczan, którzy w końcówce pierwszej połowy wzmogli swoje ataki. Po kilku ostrzeżeniach na niespełna minutę przed przerwą dopięli w końcu swego – po zagraniu ze stałego fragmentu gry celnie z dystansu pomierzył Jacek Dzienis, dając gospodarzom kontakt.
W 7 minut po wznowieniu rywalizacji w szeregach bochnian zaczęło się robić gorąco, albowiem miejscowi nieoczekiwania wyrównali. Ponownie rywali ugodził Dzienis, który wywalczył sobie pozycje w polu karnym i sfinalizował zagranie z prawej flanki. Był to jednak ostatni strzelecki błysk „Jagi”, do syreny trafiali już bowiem tylko goście. Podopiecznym Antuna Bacicia udało się opanować sytuację i przechylić szalę na swoją korzyść. W 34.minicie po dwójkowej akcji z Łukaszem Bielem Pedro Pereira stanął oko w oko z bramkarzem, dając zespołowi ponowne prowadzenie. Kilka chwil później z kolei Minor Calabalceta świetnie wyłożył futsalówkę Kamilowi Surmiakowi, który z najbliższej odległości wpakował ją siatki. Wynik ostatecznie ustalił Kevin Kollar, który, wykorzystując pustą białostocką bramkę, kopnął przez całe boisko i zapisał kolejne trafienie na swoim koncie w sezonie. BSF więc w końcowym rozrachunku pokonał Jagiellonię 5:2, udanie rehabilitując się za porażkę z Red Dragons Pniewy.