Grad bramek i emocje na Górnym Śląsku

7 miesięcy temu | 16.10.2023, 15:21
Grad bramek i emocje na Górnym Śląsku

Z BSFem nudzić się po prostu nie da… W niedzielę zawodnicy z Bochni zgotowali swoim sympatykom kolejny dreszczowiec, tocząc z chorzowskim Clearexem na wyjeździe szalony bój. Po istnym rollercoasterze i bramce zwycięskiej bramce Kamila Surmiaka w ostatniej minucie bochnianie wygrali 7:6, doliczając do dorobku cenne trzy punkty.

Od początku bochnianie starali się narzucić swoje warunki gry, jednakże pierwsze ciosy zadali chorzowianie. Zaczęło się w ósmej minucie, kiedy to Pedro Pereira przewinił we własnym polu karnym. Arbiter podyktował dla gospodarzy rzut karny, którego na gola zamienił Mariusz Seget. Dwie minuty później po zagraniu z rzut rożnego Marcin Grzywa uderzył z dystansu. Jego bomba trafiła idealnie pod poprzeczkę i po dziesięciu minutach niespodziewanie o dwa gole lepsi byli miejscowi. Przyjezdni, zaskoczeni nieco niekorzystnym obrotem spraw, błyskawicznie wzmogli swoje ataki w celu odrobienia strat, a już w chwilę później, dzięki Pereirze, złapali kontakt. Radość nie trwała jednak długo, bo po kilkudziesięciu sekundach ponownie to Clearex miał dwa trafienia zaliczki. Sebastian Brocki po długiej piłce od golkipera oszukał Kamila Surmiak, przyjmując futsalówkę na klatkę piersiową i w efektownym stylu umieścił ją w siatce. Nie minęły jednak dwie minuty, a ponownie oba zespoły dzieli tylko jeden gol. W czternastej minucie Pereira, kompletując dublet, w pełni zrehabilitował się za sprokurowanego karnego i zmniejszył straty do przeciwnika

Bochnianie nie załamywali się i naciskali na rywala w poszukiwaniu bramek, co przed przerwą przyniosło rezultaty. BSF bowiem zaaplikował rywalom do szatni dwa trafienia. W osiemnastej minucie Minor Cabalceta doprowadził do remisu, a chwilę później po zagraniu Surmiaka z rożnego i niefortunnym rykoszecie szala przechyliła się na korzyść gości. Grad bramek, który zakończył się pozytywniej dla przyjezdnych. A to dopiero preludium tego, co miało wydarzyć się w drugiej odsłonie.

W drugi akt meczu z wysokiego C weszli bochnianie, którzy, dzięki skutecznej akcji Leszczaka, powiększyli przewagę. Wydawało się, że dla gości to koniec kłopotów i lada chwila przejmą inicjatywę. Clearex jednak jeszcze nie zamierzał składać broni… W dwudziestej czwartej Maciej Mizgajski strzelił na 4:5, a w trzy minuty później Brocki po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Gracz miejscowych wyrównał stan spotkania, które na kilkanaście minut przede końcem rozpoczynało się od początku.

Każda ze stron liczyła, że po końcowej syrenie dopisze sobie komplet „oczek”. Zawodnicy z Bochni z minuty na minutę starali się podkręcać tempo, co jednak nie przynosiło efektów. W końcu zdecydowali się na grę z wycofanym bramkarzem. Jak się okazało, decyzja ta była strzałem w „10”. W trzydziestej piątej minucie występujący w roli jokera Łukasz Biel wykorzystał zagranie Cabalcety i z bliskiej odległości wpakował futsalówkę do siatki. Ponownie więc to BSF prowadził, lecz nie złamało to zapału Clearexu. Dwie minuty potem Aleksander Harstein skutecznie wykończył kontratak swojego zespołu i doprowadził do remisu.

Czas do końca się kurczył, a widmo jednego, ale rozczarowującego punktu wywiezionego ze Śląska coraz to wyraźniej rysowała się przed bochnianami. Zegar pokazywał minutę do końca, a wciąż obie drużyny miały po sześć trafień. Kolejną akcję konstruowali goście. Po dłuższej wymianie podań Pereira zagrał piłkę w kierunku lewego słupka, gdzie ni stąd, ni zowąd, zjawił się Surmiak. Skrzydłowy umieścił futsalówce w bramce i zapewnił BSF trzy punkty. Do końca nic złego już dla bochnian się nie wydarzyło i w  ostatecznym rozrachunku zwyciężyli 7:6.

 

Udostępnij